8.09.2020
Kilka tygodni przed początkiem pandemii i zamknięciem Muzeum GUMed dla zwiedzających, podczas jednej z muzealnych lekcji nastolatek, przyglądając się przeglądarce do przeźroczy, zapytał: a co to jest? O przeźroczach, zwanych również z angielska slajdami, pisaliśmy już w jednym z poprzednich odcinków Tajemnic z muzealnej półki. Zgodnie z definicją przezrocze, slajd (ang. slide) to diapozytyw fotograficzny uzyskany jako obraz pozytywowy na materiale przezroczystym (dawniej wyłącznie światłoczułym), przeznaczony do oglądania w prześwicie (pod światło) lub za pomocą diaskopu (rzutnika) na większej powierzchni (np. ekranie). Przez kilka dziesięcioleci XX w. przeźrocza były szeroko rozpowszechnioną formą przechowywania i prezentacji informacji wizualnej, czyli wszelkiego rodzaju obrazów. Od wspomnień z podróży – egzotycznych miast Zachodu po dokumentację wypraw w góry lub spływów kajakowych.
Zapewne niejeden z czytelników Tajemnic uczestniczył lub nawet organizował tzw. slajdowsko, czyli spotkanie, podczas którego prezentowane były przeźrocza z wojaży, uzupełnione komentarzem. Była to doskonała okazja do spotkania ze znajomymi i nawiązania kontaktów. Być może od takiego właśnie wspólnego oglądania przeźroczy rozpoczęła się jakaś przyjaźń lub dochodowy interes?
W szkołach i na uczelniach przeźrocza pełniły istotną funkcję edukacyjną. Ilustrowały wykłady, stanowiły niezbędny element każdej konferencji naukowej. Warto przypomnieć, że podczas spotkań naukowych funkcja obsługi rzutników do przeźroczy przypadała najmłodszym asystentom. Była to praca niewdzięczna i poniekąd niebezpieczna. Rzutniki czasem się psuły, zdarzały się przerwy w dostawach prądu, a przede wszystkim przeźrocza uporządkowane w odpowiedniej kolejności „lubiły” wypadać z magazynków, zwanych potocznie wagonami. To właśnie te momenty były niebezpieczne, bowiem wykładowca, którego wykład został zakłócony lub przerwany takim wypadkiem, nie tylko mógł wpaść w złość, ale i zapamiętać pechowego sprawcę, co mogło mieć dla niego daleko idące konsekwencje. Na szczęście takie sytuacje nie miały często miejsca, zdecydowanie powszechniejszy i silniejszy był strach przed nimi. Działo się to w zamierzchłych czasach końca ubiegłego wieku, gdy konferencje i zjazdy organizowały poszczególne kliniki a nie wyspecjalizowane firmy wynajęte przez kliniki.
Przypomnienie przeźroczy związane jest nie tylko z nadchodzącym już za trzy tygodnie początkiem nowego roku akademickiego i koniecznością przygotowania odpowiednich materiałów dla studentów. Bezpośrednim powodem jest najnowszy nabytek w kolekcji Muzeum GUMed – szafa do przechowywania przezroczy. Dolna część to klasyczne szafki z dwoma półkami. Część górna to pomysłowy system szyn, na których poruszały się poukładane w odpowiedniej kolejności przeźrocza oprawione w typowe ramki. Dla umożliwienia swobodnego przeglądania poszczególnych przeźroczy tylna biała ścianka szafki, tzw. plecy, podświetlane była żarówką. Niestety nie możemy pokazać pełni działania mebla z bardzo prozaicznego powodu – oryginalny kabel zasilający zakończony jest wtyczką bez uziemienia, która nie pasuje do nowoczesnych gniazdek i przedłużaczy elektrycznych.Na zdjęciach szafa, jej wnętrze oraz dla przypomnienia żółte pudełko na przeźrocza i czerwony magazynek (wagon). Wśród studentów popularne było jedno z określeń czasu trwania wykładu oznaczone liczbą wagonów. Zajęcia jednowagonowe wcale nie musiały być przy tym krótsze od trzywagonowych – wszystko zależało od czasu, jaki wykładowca poświęcał omówieniu poszczególnych przeźroczy.
Współcześnie rolę magazynków z przeźroczami pełnią pliki PowerPoint. Nie można ich rozsypać. Zazwyczaj też prowadzący zajęcia sam steruje ich kolejnością. Ciekawe jak będą wyglądały wykłady za 75 lat? Mebel został przekazany do Muzeum z Katedry i Zakładu Biologii i Genetyki Medycznej.