8.06.2019
Myśl o jednym z obiektów z naszej muzealnej półki prezentowanym miesiąc temu wciąż nie daje mi spokoju. Intryguje, przykuwa uwagę, a przede wszystkim zmusza do myślenia i refleksji. Ten odcinek opowieści z Muzeum GUMed rozpoczniemy jednak od krótkiego wspomnienia kinematograficznego.
Filip Mosz (w tej roli Jerzy Stuhr) jest bohaterem filmu Krzysztofa Kieślowskiego „Amator”. Narodziny córki stają się pretekstem do kupienia kamery filmowej, która wtedy była rzadkością i pierwszych prób zatrzymania na taśmie filmowej upływu czasu. Mosz staje się znany wśród sąsiadów i w swojej pracy. Z czasem filmowanie staje się obsesją bohatera filmu. „Amator” jest dziś zaliczany do najważniejszych dzieł polskiego kina, nurtu kina niepokoju moralnego.
Zdjęcia do filmu kręcono w 1979 r., a czterdzieści lat później, w 2019 r., klasyczna kamera filmowa wciąż jest unikatowym urządzeniem. Przestała być obiektem westchnień przyszłych filmowców. Zastąpiona przez nowoczesne kamery cyfrowe stała się przedmiotem muzealnym.
Trudno wyobrazić sobie współczesną kulturę bez sztuki filmowej. Nie bez przyczyny mówi się, że kino to dziesiąta muza. Medium to znalazło również szerokie zastosowanie w świecie nauki. Bardzo szybko dostrzeżono jak przydatne w badaniach naukowych może być rejestrowanie doświadczeń, wykładów czy eksperymentów na taśmie filmowej. Z czasem opracowano liczne urządzenia filmowe odpowiadające wymogom naukowców.
Na muzealnej półce znajdujemy ponownie kamerę Cine–Kodak model B. Kamera firmy Kodak była wykorzystywana przez prof. Fryderyka Pautcha, kierownika Zakładu Biologii AMG w latach 1947-1982. Ten model kamery wykorzystywał 16 mm taśmę filmową, produkowaną od 1928 r.
Wytwarzano 4 podstawowe typy urządzeń różniące się konstrukcją i parametrami układu optycznego. Kamera ma kształt zbliżony do prostopadłościanu, ze składanymi urządzeniami celowniczymi i skórzanym uchwytem. Wymiary 70×126×243 mm, waga około 2,3 kg.
Napęd stanowi, podobnie jak w zegarach lub niektórych zabawkach, nakręcona sprężyna. Oryginalnie (w latach produkcji) kamera kosztowała 150 dolarów USA.
Film po naświetleniu (czy nakręceniu ujęć – taśma filmowa kręciła się, początkowa napędzana siła mięśni operatora, potem nakręcanego mechanizmu i w końcu, wykorzystując energię prądu elektrycznego i silniczek nim napędzany) musiał być w laboratorium filmowym wywołany. Taśma, na której został utrwalony była delikatna, podatna na zerwanie. Naprawiono ją klejąc specjalną przeźroczystą taśmą. W ten sam sposób dokonywano montażu dodając lub usuwając poszczególne ujęcia i sceny. Do tego celu służył specjalny przyrząd określany jako KODASCOPE RAPID SPLICER, do przeglądania filmu i odnajdowania klatek wymagających wycięcia służył KODASCOPE FILMBE-TRACHTER FÜR 16 M/M FILM.
Urządzenia przekazał do Muzeum GUMed prof. Janusz Limon. Nasza pamięć a poprzez nią tradycja i dziedzictwo wspomagane są przez zdjęcia i filmy. Nawet ten odcinek “Tajemnic z muzealnej półki” wyglądałby blado i zupełnie nieciekawie bez ilustracji.
Dbajmy o zdjęcia, filmy, nasze kamery i aparaty fotograficzne!